Światosław w Belgradzie A.D. 2012.

Przyznam, że poruszanie się po tym mieście w godzinach szczytu, to jedno z największych wyzwań jakie podjęłam jako kierowca :) Nie dość, że w centrum pełno remontów i objazdów, do tego mnóstwo uliczek jednokierunkowych (cudem uniknęłam mandatu, wyłgując się pięknymi oczami, czasem okazuje się, że policjant też człowiek), nie wspominając już o iście południowej fantazji kierowców i pieszych :) Generalnie miasto nie porwało nas niepowtarzalną architekturą, ale też niezbyt długo wędrowaliśmy po jego ulicach.




W końcu udało nam się zaparkować samochód i z pomocą kelnera z jednej z kafejek, zapłaciliśmy za parking wysyłając sms pod wskazany numer. Mogliśmy ruszyć na zwiedzanie centrum. Spacerowaliśmy po twierdzy Kalemegdan, która stanowi największą atrakcję turystyczną miasta. Jest to zespół fortyfikacji wybudowanych za czasów celtyckich, znane w okresie panowania Rzymu jako Singidunum. Zabudowania które można dziś oglądać na wzgórzu pochodzą jednak głównie z XVII wieku. Z czasów rzymskich zachowała się studnia (odbudowana przez Austriaków w 1731 roku) oraz katakumby. W kompleksie znajdują się także cerkwie, bramy warowne, tureckie grobowce oraz muzeum wojskowe z kolekcją czołgów i pojazdów militarnych.


Do twierdzy przylega także rozległy park, który jest miejscem spacerów i imprez plenerowych.


Z twierdzy ruszyliśmy na spacer tłocznymi deptakami starego miasta, podziwiając XIX wieczne kamienice, ręcznie robione pamiątki na straganach i placyki z orzeźwiającymi fontannami. Zerknęliśmy także na imponujące mozaiki na cerkwi katedralnej świętego Michała Archanioła (swoją drogą czy archanioł może być święty?).


Po kilku godzinach spacerowania po Belgradzie, zaczęliśmy mozolnie przebijać się poza miasto wraz z tłumem ludzi kończących pracę, nie chcieliśmy płacić za nocleg, więc trzeba było znaleźć jeszcze ustronne miejsce z dala od ciekawskich oczu.

Jak się okaże, nie do końca nam to wyszło, o czym pisałam już w poprzednim poście o Serbii :)



































Spacerując ulicami Belgradu, mogliśmy obserwować sporo ciekawych przykładów sztuki ulicznej. Były i tradycyjne malowidła na ścianach, i szablony, ale także ceramiczne elementy przyklejane do muru oraz sporo wlepek. Moja ulubiona jest jednak "zebra".














Komentarze