Przemarsz historyczny cz. 3 - Prowiant.

Ja układając menu mam kilka zasad: przede wszystkim żywność HISTORYCZNA dla okresu i terenu, który odtwarzam. Po drugie żywność którą można zjeść na surowo lub wstępnie przetworzona- suszona, wędzona, obgotowana i ususzona. Nie ma podczas wędrówki czasu i miejsca na przygotowywanie posiłków z półproduktów, a gdy zajdzie potrzeba zjedzenia ciepłego posiłku, można go przygotować z tego co mamy ze sobą. Planuję sukcesywnie dodawać na bloga przepisy i pomysły na żywność historyczną nadającą się na wędrówki. Oto produkty, które zabieramy z Mojmirem, gdy wyruszamy (oczywiście nie wszystkie naraz :P):


Orzechy laskowe (najlepiej już bez skorupek, łatwiej wtedy się pokrzepić w czasie marszu)
Suszone jabłka, gruszki, śliwki (mieszanka w lnianej lub skórzanej sakiewce, można zjeść w formie podstawowej lub zaparzyć wieczorem kompot)
Świeże jabłka, gruszki, śliwki (zwłaszcza na cieplejsze wyjazdy, opcja kompotu również wchodzi w grę)
Cebula, czosnek (w celach smakowych, a zimą przede wszystkim zdrowotnych)
Ogórek zielony (na cieplejsze wyjazdy)
Podpłomyki (w zależności od poziomu lenistwa i fantazji podpłomyki z samej mąki razowej lub z dodatkami: czarnuszką, kminkiem, podsmażaną cebulą, miodem, orzechami)
Boczek wędzony (koniecznie owinięty lnem żeby pozostałe produkty nie przeszły jego zapachem)
Ser wędzony (trudniej się psuje niż nie wędzony)
Suszone mięso wołowe lub wieprzowe (link do przepisu)
Suszone ryby (najlepiej bez soli lub z małą ilością)
Słonina- tłuszcz do gotowania oraz kosmetyk do natarcia twarzy i rąk podczas mrozu (recepty na kosmetyki wkrótce)
Jajka na twardo
Miód (zwłaszcza zimą do słodzenia naparów ziołowych, jako dodatek do potrawek, pakujemy go w mały, gliniany dzbanuszek zatkany kawałkiem skóry przewiązany sznurkiem)
Zioła (rumianek, mięta, nawłoć, kwiaty bzu czarnego - przed użyciem skonsultuj się z najbliższą zielarką)
Soczewica gotowana i suszona (przepis wkrótce)
Sól (u nas w rogowej solniczce)
Zestaw wzbogacamy o wszelkie sezonowe znaleziska, które można zebrać po drodze - owoce leśne, grzyby itp.

Z takiego arsenału można już stworzyć bogate i wartościowe menu na wyprawę, dzięki któremu pokrzepicie się w trakcie marszu oraz pod koniec dnia, a zmarzluchom takim jak ja pozwoli ono przetrwać noc zachowując przyzwoitą ciepłotę ciała - kalorie!!!


Polecamy zaopatrzyć się w większą ilość lnianych szmatek i woreczków. Dzięki nim jedzenie nie rozsypuje się ani nie brudzi oraz dłużej zachowuje świeżość. Łatwiej je też porcjować. Szmatki robimy ze skrawków pozostałych nam z szycia ciuchów (większość odtwórców ma w domu spory zapas takowych ;). Są wielorazowe, ekologiczne i z pewnością nie psują klimatu wyprawy tak jak folia...

Komentarze