Bogowie i Ludzie czyli jak na rękawce w 2016 roku było.

Jak co roku, we wtorek po Wielkanocy na Kopcu Kraka odbyło się święto Rękawki nawiązujące swoją tradycją do przedchrześcijańskich obrzędów wiosennych Dziadów, zorganizowane przez Drużynę Wojów Wiślańskich "Krak". Kraki już od dwutysięcznego roku regularnie organizują tą imprezę, w bieżącym roku również nie zawiedli, dzięki czemu 29 marca nasza redakcja w pełnym składzie mogła pojawić się na tym święcie. Jak zawsze poza zwykłą okazją do spotkania się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, na Rękawce można było zawalczyć sobie w całkiem interesujących bitwach i pojedynkach, uzupełnić niedobry ekwipunku na nadchodzący sezon wyjazdowy w wystawionych kramach czy kupić lub uwarzyć sobie coś smacznego do jedzenia.


Tematem przewodnim tego roku byli "bogowie i ludzie", ludzi każdy już na oczy widział więc organizatorzy przyłożyli się do przedstawienia bogów. Sporo pracy musiały kosztować ich makijaże i kostiumy mające przybliżyć widzom mitologię naszych przodków i udały się znakomicie. Mi szczególnie do gustu Weles przypadł i chyba nie tylko mi, choć Marzanna też wyglądała całkiem fajnie. Bogów można było zobaczyć podczas rekonstrukcji obrzędów, ale również przechadzających się swobodnie po ziemi między zwyczajnymi śmiertelnikami. Widok co najmniej niecodzienny i chyba od mniej więcej dwóch tysięcy lat niespotykany. ;)
Święto rozpoczęło się rytualnym rozpaleniem ognia inaugurującym całe wydarzenie. Kolejnym punktem był tradycyjny już bieg wojów. Zawodnicy musieli stawić się w pełnym rynsztunku bojowym z hełmami na głowach i tarczami w dłoniach, by przekonać się, który z nich najszybciej nogami przebiera. Chodziło oczywiście o sprawdzenie kto najszybciej dopadnie wroga, złośliwi szeptali, że raczej, kto najpewniej zwieje w razie niepowodzenia w potyczce, ale nasza redakcja nie przychyliła ucha takim pomówieniom.

Atrakcjami przeznaczonymi głównie dla widzów spoza rekonstrukcji historycznej, ale budzącymi spore zainteresowanie wśród rekonstruktorów był Dziewczęcy Korowód Wiosenny, któremu przewodził Jarowit, organizacja przedstawienia obrazującego słowiański mit o powstaniu świata i ludzi czy wróżba pomyślności zorganizowana pod świątynią. Organizatorzy wykazali się dobrym przygotowaniem merytorycznym i technicznym, dzięki czemu wyszło co najmniej interesująco. 
Warto tu wspomnieć też o samej świątyni. Pod kopcem wzniesiono budowlę na wzór odkrytej w grodzie Groß Raden, z zachowaniem detali w postaci kształtu docięcia desek i sposobu ich montowania. Ściany wewnątrz zostały obwieszone czerwoną tkaniną, a pośrodku stanął czterolicy posąg słowiańskiego bóstwa. Na moje, mało wprawne oko wyglądało to całkiem realnie i rzeczowo. Jedyne co mogło zasmucić to stan wiedzy turystów, którzy ją oglądali. Tekst "w środku stoi taki totemik" usłyszany z ust kilkunastoletniego chłopaka będzie mnie jeszcze długo budził po nocach.


Większość wojów przybyłych na Rękawkę zastała się nieco podczas zimy i z niecierpliwością czekała na bitwę. Gdy nadeszła ku niej stosowna pora, na bitewnym polu rozbłysły odbitym światłem hełmy i miecze... Przynajmniej te, które doszorowano z rdzy po zimowej przewie. Zbrojni zostali podzieleni na dwie grupy, jedną z nich dowodził Perun we własnej osobie, drugą z nich wsparł swoimi czarami sam Weles. Złośliwi coś tam o bizonie przebąkiwali, ale i tym razem staraliśmy się nie słuchać. Zacięte bitwy trwały dość długo, doliczyłem się przynajmniej siedmiu starć, choć nie liczyłem zbyt skwapliwie. 
Niestety pogrzebu możnej słowianki już nie zobaczyliśmy, czas nas już gonił, a i syn nasz pierworodny też miał już powoli dość szalejącego po imprezie wiatru. 
Rękawka dla wielu rekonstruktorów jest swoistym otwarciem sezonu wyjazdowego. Dzięki fajnej organizacji i pomysłowości organizatorów, sporej frekwencji rekonstruktorów i jeszcze większej widzów, inauguracja sezonu 2016 wyszła świetnie. Kto nie wierzy, niech zerknie do fotorelacji.

P.S. Dziękujemy drużynie grodu Horodna za przygarnięcie i użyczenie miejsca w namiocie na potrzeby najmłodszego uczestnika imprezy.




Jak widać wiatr fryzur nie oszczędzał, na szczęście znalazł się przyjazny namiot, w którym mogliśmy się schronić.
















Jedna z atrakcji imprezy: najmłodszy rekonstruktor oraz kobieta w 10 miesiącu ciąży ;)































































Pojawił się nawet rycerz Jedi, nie zabrakło nikogo.










Komentarze