Zaćmienie słońca okiem Mojmira - 4 stycznia 2011 roku.

O zaćmieniu słońca każdy słyszał, nieco mniej osób zaobserwowało to zjawisko w naturze. Do zaćmienia dochodzi, gdy tarcza księżyca ustawia się na tej samej linii co tarcza słońca w stosunku do ziemi. Istnieje kilka typów zaćmień, których nie chce mi się tutaj wymieniać, na potrzeby wpisu wystarczy wspomnieć, że ja miałem okazję obserwować częściowe zaćmienie, a było to 4 stycznia 2011 roku. Tak się złożyło, że dzień wcześniej wylądowałem w Krakowie u mojego kumpla Krzyśka. Nie pamiętam już z jakiej okazji, w tamtych pięknych czasach pół życia spędzałem włócząc się z miejsca na miejsce i odwiedzając przy okazji znajomych. Rankiem Krzyś oświecił mnie, że zaćmienie ma być, uznałem to za wystarczający argument żeby zwlec się rankiem z posłania i wyleźć z aparatem na miasto. Poranek był mglisty, ale niezbyt chłodny więc mimo stycznia dłonie nie przymarzały mi do aparatu, sama mgła też bardzo mnie urządzała. 

Nie miałem przy sobie ani okularów przeciwsłonecznych (chyba niewiele osób nosi ze sobą takie drobiazgi początkiem roku?), ani nawet kliszy rentgenowskiej. Inaczej mówiąc gdyby nie mgła to bym sobie poobserwował najwyżej mroczki przed oczami, a potem wnętrze gabinetu okulisty. No ale dzięki pogodzie słońce można było obserwować w miarę swobodnie gołym okiem, tyle że nie bardzo było skąd je obserwować. Godzina była wczesna słońce nisko, a budynki w Krakowie wysokie. Naprawdę dobre pole do obserwacji uzyskaliśmy dopiero po dostaniu się nad Wisłę (taka rzeka). Byłoby jeszcze lepsze z mostu, ale akurat był blokowany przez ekipę filmową kręcącą jakiś debilny serial. Trudno się mówi, na most weszliśmy tylko na chwilę, ale i tak poprzeszkadzaliśmy filmowcom robiąc zdjęcia. Zjawisko astronomiczne wyglądało całkiem interesująco więc robienie mu zdjęć było odruchem zwyczajnym i naturalnym, coś jak mruganie. Nie zauważyłem zbyt wielu osób, które biegały by brzegiem rzeki zachwycając się tym samym co my, ogólnie niewiele osób było na ulicach, widać pora nie sprzyjała. Cóż ich strata... Ja zaliczyłem kolejne interesujące zjawisko do kolekcji swoich wrażeń, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zobaczyć całkowite zaćmienie, może gdzieś, może kiedyś na takie trafię. Póki co dzielę się ze światem zdjęciami, które wykonałem w tamten zimowy poranek.

Zaćmienie oglądane z pomiędzy krakowskich kamienic nie wyglądało najlepiej...







A oto i Krzysztof dzięki któremu nie przespałem zaćmienia.


Most do którego rościli sobie pretensje filmowcy.



Wyjaśniło się czemu słońca ubywa a Krzysztofa wręcz przeciwnie ;)

Komentarze

Prześlij komentarz