Jare Gody 2015 w osadzie Białogród.

Po raz pierwszy od kilku lat mogliśmy uczestniczyć w obchodach równonocy wiosennej, znanych również jako Jare Gody. W poprzednich latach zawsze tak się składało, że byliśmy za granicą, jesteśmy więc bardzo zadowoleni, że tym razem okoliczności pozwoliły przybyć do pobliskiego Białogrodu i spotkać się z dawno niewidzianymi znajomymi.


Okazja do świętowania była podwójna, ponieważ znajoma para zdecydowała się w tym magicznym dniu początku nowego okresu w roku, rozpocząć też nowy etap życia i odbyła się swaćba, czyli słowiańskie zaślubiny. A skoro już przy symbolice jesteśmy, to nie wypada mi nie wspomnieć w kilku słowach o korzeniach obchodów równonocy, które dziś zachowały się już tylko w postaci topienia Marzanny przez dzieci w podstawówce. (Chociaż podobno i z tym bywa już problem, bo Straż Miejska miewa odmienne zdanie o kultywowaniu starych tradycji i dowala się o zaśmiecanie wód).

W dawnych czasach obchody Jarego Święta trwały kilka dni, podczas których odbywało się dużo rytuałów mających w pierwszej kolejności wygnać zimę, a następnie przywołać wiosnę i przygotować się na jej nadejście. Aby pozbyć się obrzydłej zimy (przynajmniej do następnej jesieni), wykonywano kukłę, którą następnie niesiono w procesji przy wtórze wszelkich możliwych instrumentów i krzyków, a następnie pozbywano się jej w rzece, aby odpłynęła, często dla pewności najpierw ją podpalając. Teraz trzeba było przygotować się na nadejście nowej pory, której wszyscy z utęsknieniem wyczekiwali - znamy to przecież nawet dziś.

Rozpalano na wzgórzach ognie, sprzątano domostwa i obejścia, okadzano je ziołami, wietrzono, szykowano, prano odzież, Bardzo ważnym rytuałem było zdobienie jajek, które są oczywiście symbolem płodności, urodzaju, szczęścia na nadchodzące ciepłe miesiące. Kulminacyjnym momentem obchodów Jarych Godów były wielkie uczty połączone z tańcami i obdarowywaniem się pisankami. Następny dzień rozpoczynano od kąpieli oczyszczającej w świętej wodzie oraz chłostania się świeżymi witkami na szczęście, zdrowie i siłę - później oba te zwyczaje magiczne połączono w znany nam Śmigus Dyngus.


Wielu z tych elementów nie zabrakło w Białogrodzie. Po swaćbie Tomka i Ani rozpoczęliśmy obchody Jarych Godów. Najpierw w procesji udaliśmy się nad wodę, chłoszcząc i bluzgając kukłom, z pochodniami, którymi podpaliliśmy Marzanny (było ich trzy, bo nie udało się rozstrzygnąć konkursu na kukłę na rzecz konkretnej) i wrzuciliśmy do wody. Następnie prowadzeni przez parę młodą, z bezwzględnym zakazem oglądania się za siebie, żeby nie przyczepiło się do nas coś złego, wróciliśmy do gaju. Tam złożyliśmy Mokoszy dary w postaci naszyjnika z kraszanek, mleka i miodu, później żerca poświęcił wodę gasząc w niej żagiew z ogniska i skropił nas za pomocą pęku baziowych witek. Później tymi witkami mogliśmy się do woli wychłostać na zdrowie, towarzyszyło temu sporo śmiechu i pisków - czasem bólu, gdy opiekuńczy koledzy szczególnie troskliwie dbali o zapewnienie zdrowia na następny rok :)
Gdy już wszyscy poczuli się zdrowo, udaliśmy się w procesji do grodu, gdzie obeszliśmy chaty z maikiem na szczęście i rozpoczęła się wyczekiwana uczta i śpiewy.








Kukły czekają na swoje przeznaczenie.
Młodzi podczas ostatnich nauk przedmałżeńskich :)

Kołacz weselny oraz chlebowe ptaszki na szczęście.
Świadkowie



Próba trwałości przysięgi ;)
Ostatnie chwile w wianku i drewniany symbol najbliższej przyszłości, ale strachu w oczach Młodej nie widać...
Warkocz ucięty i wrzucony do ognia, czas oczepin.
W drodze nad wodę, aby spalić kukły.







Ofiara dla Mokoszy.



Woda poświęcona i można przystąpić do oczyszczania zgromadzonych.

Śmigus
Niektórzy byli oporni na zabiegi zapewniające zdrowie i trzeba ich było przytrzymać. Dla ich dobra!
Inni mieli wątpliwości czy chłostanie cokolwiek pomoże :)

Komentarze