Przemarsz historyczny do grodziska Wołyń.

"Jesień nastała ciepła i niespokojna, brak deszczu sprawił, iż Bug w tym roku był wyjątkowo płytki. Okoliczni kmiecie co rusz mówili o jakichś obcych kręcących się wzdłuż granicznej rzeki. Zaniepokojony grododzierżca Wołynia wysłał więc kilku tarczowników, by pieszo przepatrzyli co to za ludzie niepokoją poddanych króla Bolesława." 

fot. Jacek
Taki oto krótki rys fabularny towarzyszył naszemu ostatniemu przemarszowi historycznemu jaki urządziliśmy wzdłuż brzegu Bugu. Wyprawa rozpoczęła się sobotnim rankiem w Wiosce Gotów znajdującej się w Masłomęczu. Tam pięcioro przedstawicieli wczesnego średniowiecza przebrało się w historyczne stroje, a następnie ze wsparciem dwóch Gotów wyruszyło na zbrojny patrol w kierunku miejscowości Gródek, w której znajdują się pozostałości słynnego grodu Wołyń.

Początek marszu był niezbyt klimatyczny, maszerowanie po asfalcie to żadna radość. Na szczęście po kilku kilometrach zeszliśmy na pola, by ugorami przebić się do brzegów Bugu. Szło nam to całkiem znośnie pomimo podmokłego miejscami podłoża. Pewną przeszkodą w marszu okazał się rów odwadniający, którego nijak nie dało się ominąć ani przeskoczyć. Pozostała przeprawa... Tylko jak tu się przeprawić przez kilkumetrowej szerokości wykop, w którym woda sięga blisko pasa? Plan budowy kładki upadł dość szybko ze względu na brak budulca, pozostało klasyczne forsowanie przeszkody. Kniaź Sławomir usiłował znaleźć płytsze przejście lecz bez większych rezultatów więc to czym dało się rzucić dotarło na drugą stronę pocztą lotniczą, resztę trzeba było przenieść. Nikt jakoś nie miał ochoty moczyć sobie ubrań, w których trzeba będzie jeszcze sporo pomaszerować więc przejechały ponad rowem zwinięte w kłębki nad naszymi głowami. Na szczęście dzień był ciepły i słoneczny, a woda wcale nie tak znowu zimna. Żywii została oszczędzona konieczność rozbierania się więc została po prostu przez wodę przeniesiona. Pies Marian, który postanowił wybrać się z nami, przebył przeszkodę w podobny sposób. Pozostało się ubrać i iść dalej. Stopy poniosły nas polami i brzegiem Bugu pod wzgórze, na którym została odkryta spora (około 10 hektarów powierzchni) osada Gotów wraz z cmentarzyskiem. Chłopaki z Wioski opowiedzieli nam kilka ciekawostek na temat kultury tego ludu i wykopalisk jakie miały tutaj miejsce. Kolejnym przystankiem był nieodległy już gród Wołyń sławny z bitwy jaką stoczył pod nim Bolesław Chrobry z wojskami Jarosława Mądrego. Gród został rozsądnie umiejscowiony na stromym wzgórzu w miejscu zbiegu rzeki Huczwy z Bugiem, dzisiaj Huczwa zabrała już kawał dawnego wzniesienia lecz pomimo tego wciąż dało się odczuć potęgę dawnego grodu. Szczerze przyznam, że nie miałbym ochoty go zdobywać...

Po powrocie do skansenu, rozlokowaliśmy się w jednej z chat, a następnie zajęliśmy się wieczorną integracją połączoną z paleniem w glinianym piecu i historycznym jedzeniem. Niedzielny poranek został spożytkowany na treningi miecza i oszczepu oraz dokładniejsze zwiedzanie Wioski Gotów.

Wszystkich zainteresowanych miejscem, które udzieliło nam tak życzliwej gościny zapraszamy na stronę Wioska Gotów i oczywiście do osobistych odwiedzin. Przemarsz ten był też rekonesansem przed planowanymi obchodami tysiąclecia zwycięskiej bitwy pod Wołyniem (22 lipca 1018).





Przerzucamy część dobytku na drugą stronę kanału odwadniającego pola.

Na tym zdjęciu jest Kniaź poszukujący płytszej przeprawy :)


Czas się ubrać...


I znowu w trasę.


Wspinaczka na wzgórze z cmentarzyskiem Gotów.






Strażnicy dobytku.
Wały Wołynia.
Widok na pola, na których prawdopodobnie obozowały wojska Bolesława Chrobrego.

W tle bardzo strome i zniechęcające do zdobywania zbocze grodziska.

Obiad w Wiosce Gotów.




Ćwierkaci lokatorzy chat.


Pozostałości po wielkiej chacie spalonej doszczętnie przez piorun. Zdecydowanie stawiamy na zaniedbanie i brak ofiary zakładzinowej w tym przypadku. Trzymamy kciuki za odbudowę z odpowiednim ceremoniałem :)
Chata tkacka.

Trening z oszczepami.


Nasze śniadanie.




Komentarze