Na początek mała dygresja: jest kilka rzeczy niezbędnych podczas wędrówki historycznej i sporo przydatnych. Od was zależy co i ile zabierzecie ze sobą. Wiem jedno - taką rzeczą nie jest krata piwa. Osobiście nie pochwalam zabierania na przemarsze dużych ilości alkoholu, w końcu to nie pierwsza lepsza impreza typu ochlej party. A niestety są osoby, które targają jako 2/3 ekwipunku puszki z piwem i dyszą na końcu pochodu ze zdziwieniem. Alkohol jest wskazany na wyprawie w dwóch przypadkach: tęgiego mrozu jako domieszka do wody w bukłaku, aby ta całkiem nie zamarzła oraz gdy wodę czerpiemy z niepewnego źródła jako środek odkażający.
Wiem powtarzam się, ale przede wszystkim minimum! Nie
trzeba Ci dwóch kubków, trzech misek, kociołka i dzieży. Mnie i Mojmirowi
wystarcza, gdy zabieramy kubek gliniany, miskę śląską, łyżkę na dwie osoby,
więc i jednej wystarczy J
W gliniaku spokojnie zagotujesz wodę na zioła lub kompot z owoców, miska śląska
jest idealna do przygotowania ciepłej kolacji i jest prawie od razu gotowa do
posłużenia jako miska, ponieważ tak szybko jak się rozgrzewa, traci ciepło i spokojnie można trzymać ją na kolanach i jeść.
Nóż
oczywiście każdy ma ze sobą zawsze i nie trzeba mówić jak niezbędne i uniwersalne to narzędzie.
Bukłak. Jedna z najważniejszych rzeczy na przemarszu.
Wiadomo, z butelką plastikową nie pójdziesz ;)
Krzesiwo oraz materiały do rozpalania ognia. Rozpalaniu ognia poświęcimy osobny artykuł.
Ostra siekiera
Oszczep jako podpora oraz broń w razie zagrożenia.
Rzeczy dodatkowe i takie, które zabierają nasi znajomi:
Solniczka
Mały gliniak z miodem lub chrzanem - do wyczarowania prawdziwej uczty
Raki, narty, rakiety śnieżne - w zimie bywają pomocne :)
dodatkowe rzemienie do troczenia i reperowania
dodatkowe woreczki na wszelkie Znaleziska - owoce, grzyby, skarby
Z tym alkoholem to zależy jak leży - mocny imho rozwala wyprawki i jest bez sensu, no chyba że jako awaryjna piersiówka na bardzo kryzysowe okazje schowana głęboko.
OdpowiedzUsuńAle już lekkie piwo/wino/wino rozrobione z wodą (lepsze słodsze, bo mniej paskudne po rozrobieniu, w sumie miód rozrobiony też się nada) są ok na mrozy. Tudzież jako urozmaicenie, kiedy są marne szanse na uzupełnienie wody w dłuższej drodze - w bukłaku szybko robi się paskudna. Upić się tym człowiek i tak nie upije przy dużym wysiłku fizycznym i przeważnie tłustej podkładce do żołądka (te wszystkie słoniny i boczki :D ) a problem mniej więcej rozwiązuje.
BTW są i tacy, których większość bagażu to piwo a i tak rwą rączo niczym łanie :D Szczęśliwe sukinsyny :D Ja ze sobą piwa "dodatkowego" nigdy nie taszczę nawet cywilnie idąc w góry bo mi się nosić nie chce, a już na wyprawkach bezwzględnie obcinam wszelkie zbędne obciążenie.
Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń