Już wielokrotnie spotykałam się z nieśmiałym nastawieniem do
wypraw historycznych w stylu: chcę, ale się boję. Ludziom wydaje się, że aby
udać się na taki przemarsz potrzeba nie wiadomo jak żmudnych przygotowań i wyrafinowanego
sprzętu. Wędrówki można rozpocząć spokojnie ze sprzętem jaki zazwyczaj wozi się
na imprezy historyczne, a jeżeli komuś taki sposób spędzania czasu przypadnie
do gustu, może pomyśleć o rozwijaniu i ulepszaniu wyposażenia.
fot. Mojmir. Przemarsz wiosenny i test wygody sukni do kolan :) |
Kilkakrotnie też pytano mnie o poradę, jak w ogóle zacząć
planować kompletowanie sprzętu na wyprawy. Wychodząc naprzeciw takim pytaniom,
będę stopniowo opisywała różne propozycje i warianty stworzenia własnego
niezawodnego ekwipunku przemarszowego.
Jedna istotna rzecz: pomyśl o tym, że większość potrzebnych
rzeczy już masz skoro jeździsz na imprezy historyczne, a pozostałe łatwo jest
wykonać.
Poza tym nikt nie zmusza do wyjścia za pierwszym razem w
srogą zimę na wędrówkę po górach! Najlepiej zacząć sprawdzać swoje i sprzętowe możliwości
w łagodniejszych warunkach i stopniować poziom trudności.
Ubrania.
Warstwy. Przede wszystkim zasada ubierania się na cebulkę.
Ta zasada obowiązuje zresztą na wszelkich wypadach, więc nie powinna być
zaskoczeniem. Warstwy odzieży umożliwiają regulację temperatury w zależności od
warunków wędrówki i samopoczucia, zapobiega to zbytniemu przegrzaniu lub
wyziębieniu organizmu i późniejszym tego niemiłym skutkom.
Materiał. Nawet podczas lżejszych wypraw wiosennych i
jesiennych lepiej sprawdzi się odzież wełniana, z racji tego, że nawet mokra
nie wychładza ciała tak jak len. Będąc na szlaku można spodziewać się zmiennej
pogody, a nawet jeśli nie zerwie się nagła ulewa, człowiek niosąc bagaż i
przedzierając się po trudnym terenie zapewne się spoci, co w niedługim czasie
zaowocowałoby uczuciem „stalowego wdzianka” gdyby miał na sobie tylko lnianą
odzież. Niegłupim pomysłem jest zabranie
ze sobą jakiegoś zapasowego okrycia na zmianę w razie deszczu, aby nie mieć na
sobie mokrych ubrań. To samo tyczy się przepoconej warstwy przy ciele na zimówce- lepiej zabrać zapasową suchą koszulę i przeboleć ekspresowe przebieranie w chłodzie, niż potem dygotać gdy mokry ciuch zacznie na nas stygnąć! Podczas zimniejszej wyprawy większym zmarzluchom (do
których także niestety należę) na pewno przyda się futrzany kubrak. Może to być
najprostsza baranica, a jeśli ktoś ma, dostęp futro innego zwierza. Na ostatniej zimowej wyprawie, gdy
temperatura w nocy sięgała prawie -30 stopni, błogosławiłam znajomą mamy, która
podarowała mi swoją starą kurtkę z futra lisów, do której doszyłam rękawy z
jagnięcego futerka. Mojmir występował za to w kożuchu, którego nie powstydziłby
się sam Dziad Moroz- monstrualnych rozmiarów kurta uszyta chyba z 6 skór
owczych, z wywijanym kołnierzem. Jednak są to przypadki skrajne
i jeśli nie planujecie od razu wybierać się na przemarsz w środku zimy lub
polować na renifery, w zupełności powinno wam wystarczyć warstwowe wełniane
odzienie.
Ah i sprawa butów, polecam przed wyjściem zaimpregnować je
mieszanką wosku i oleju lnianego lub smalcu jak poleca mój znajomy. Zabezpieczy
to buty przed zbyt szybkim przemakaniem, a stopy przed marznięciem. Dobrze
zaimpregnowane buty powinny stać się niemal wodoodporne.
Stopy na zimowych marszach są szczególnie narażone na zziębnięcie, dlatego warto pomyśleć o większych butach tak żeby pomieściły grube skarpety i owijacze na stopach. Myśmy zafundowali sobie zbyt napakowanymi butami schodzące paznokcie u nóg, którym było za ciasno :)
A jak kwestia ubrań ma się w nocy? Jeżeli jak ja masz
wiecznie zimne stopy i ogólnie ciężko utrzymać Ci ciepłotę ciała, weź ze sobą
dodatkową parę skarpet lub jeszcze lepiej filcowe walonki, wtedy stopy nie
wyziębią się tak szybko podczas snu. Żeby uniknąć pobudki w środku nocy z
dreszczami nie ubieraj do snu od razu wszystkiego co masz ze sobą, zostaw jakiś
koc, narzutkę lub kaftan „na czarną godzinę”, gdy w nocy poczujesz, że jest
zimniej dołożysz zapasowe okrycie i zrobi się lepiej J To taki
psychologiczno-fizjologiczny trik stosowany przez znajomego.
Wiadomo, że kwestia doboru garderoby to sprawa indywidualna
i trudno tu coś konkretnego wymieniać (mówię zwłaszcza o paniach), jednak
pokuszę się o podanie mojego zestawu:
-Lniane cienkie giezło (opcjonalnie jeśli nie trawisz wełny
na gołym ciele)
-Wełniana suknia za kolano z długim rękawem
-Wełniana suknia za kolano z krótkim rękawem (opcjonalnie na
wieczór lub zimniejszą porę roku)
-Wełniane spodnie obwiązane krajkami (tak wiem, "nosi ona męskie spodnie z rozporkiem jak jaki dziwoląg...")
-Skarpety x2
-Kaptur (kaptur lepszy bo zakrywa także ramiona i plecy)
-Wełniana chusta do narzucenia na plecy
-Czapka, rękawice wełniane (opcja na zimniejszą porę)
Wiem jednak, że niektóre dziewczyny spodni nie lubią i w ich
miejsce zakładają ciepłe majtasy wełniane (jak męskie), a nogi osłaniają
podkolanówkami igłowymi lub owijkami.
Panowie tego problemu nie mają i zazwyczaj zakładają po
prostu swój zwykły strój historyczny J:
-Koszula spodnia
-Wełniany kaftan
-Wełniane spodnie z krajkami lub
-Owijacze na stopy i spodnie jako dodatkowa warstwa
-Płaszcz lub druga wełniana i ciepła warstwa
-Kaptur lub czapa
Reszta tak samo jak poprzednio.
Na koniec jeszcze mała uwaga dotycząca krajek do owijania
nogawic lub onucy- lepiej sprawdzają się w przypadku łażenia po krzakach i
buszach solidne rzemienie niż krajki, które można bardzo łatwo szybko i
niepostrzeżenie zniszczyć.
Oczywiście nie muszę dodawać (mam nadzieję), że nie wchodzą
w grę żadne ulepszacze typu gumowe podeszwy, termoaktywne podkoszulki i inne
wynalazki „bo i tak nie widać”. Jeżeli już wychodzić na szlak to bez
półśrodków, aby faktycznie sprawdzić działanie historycznego sprzętu, a
przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby poszukać, poczytać, popytać i może
samemu znaleźć rozwiązanie i ulepszyć jakoś wyposażenie. A teraz kilka fotek z naszych przechadzek prezentujących przykładowe zestawy ubrań, które się sprawdziły:
fot. Żywia. Przemarsz wiosenny i chłopcy w pełnej krasie. |
fot. Żywia. Przemarsz jesienny. |
fot. Dziadosz. Przemarsz jesienny i stroje kobiece. Trzy gracje w brzezinioku :) |
fot. Mojmir. Test ubioru na przemarsz zimowy, wersja kobieca. |
fot. Żywia. Test ubioru zimowego, wersja męska. |
fot. Mojmir. Szybka korekta sukni wierzchniej, która okazała się zbyt krępować ruchy. |
Grzeszysz optymizmem - większość osób w tym co ma na wyjazdy to komfortowo przetrwałaby chyba tylko wycieczkę w środku lata i przy założeniu że noc będzie ciepła ;) Przynajmniej wnioskując po tym, co ludzie zamawiają u nas jako "pełen komplet stroju" ]:->
OdpowiedzUsuńNo może grzeszę, ale 1- wśród moich znajomych nikt nie pozostał na etapie 1 koszula lniana, 1 spodnie lniane, płaszczyk bez podszewki, 2- zakładam, że na tego bloga zaglądają ludzie z jakimś w miarę rzeczywistym oglądem świata :P A dla rozwiania wątpliwości wypunktowałam ciuch po ciuchu ;)
OdpowiedzUsuńkożuch rządzi!
OdpowiedzUsuńJa pozostałem na etapie "płaszczyk bez podszewki" - nie uważam podszewki za jakąś szczególnie konieczną rzecz po prostu :P
OdpowiedzUsuńCóż znaleziska nie potwierdzają stosowania podszewek w dawnych czasach, fakt, że także klimat był nieco inny od dzisiejszego - w cieplejszą stronę. Ja się niedawno przekonałam będąc na Islandii, że tutaj nie ma mowy o braku podszewki w takich częściach garderoby jak kaptur czy płaszcz. Bez podszewki są to bezużyteczne szmatki przy islandzkim wietrze. U nas jest to opcja bardzo opcjonalna :)
Usuńpodszewka do kaptura jak najbardziej git jeśli komuś jest zmino (np. mi), a na płaszcz poprostu polecam grubą wełne, albo ze dwa takie koce można nawet jak komuś sie nie chce szyć i stosować podszewki, która faktycznie nie jest potwierdzona na wczesne, ja przynajmniej nie znam znalezisk czy ikonografii z podszewkami
Usuń